Kyosuke Fukuda
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
AutorWiadomość
Kyosuke Fukuda
Kyosuke Fukuda
Kanbun
Evil will always triumph, because good is dumb.
Kyosuke Fukuda 9GmRukp
Kyosuke „Kyouken” Fukuda
 Człowiek czynu o szerokim horyzoncie, pomnikowa postać, posągowy profil, natchniony lider altruista lubiący sake, poliglota i filozof, uczony w mowie i piśmie, absolwent uniwersytetu wpierdolu, partiarcha narodu we własnej osobie.
https://oldbutgold.forumpolish.com/t78-kyosuke-fukuda https://mirai-jisei.forumpolish.com/t88-relacje-kyo

Post dodany: 31/8/2021, 23:46
image_fiche

Kyosuke „Kyouken” Fukuda

icone_membre

Grupa:  Kyūshi (Kanbun)
Data urodzenia: 05.05.2060 [28]
Wzrost i waga: 188 | 85
Zawód: Ochroniarz w klubie
Kolor włosów: Czarne
Kolor oczu: Czarne

Atrybuty

Krzepa
⚪⚪⚪
Zręczność
⚪⚪⚪
Specjalizacja
⚪⚪⚪
Perswazja
⚪⚪⚪
Percepcja
⚪⚪⚪
Intuicja
⚪⚪⚪
Silna wola
⚪⚪⚪
Siła duchowa
⚪⚪⚪

Predyspozycje

Urok osobisty
Samuraj

Wady

Rozrabiaka
Lęk przed pajęczakami

Freedom

 Kyosuke urodził się jako pierwsze dziecko w rodzinie znanych naukowców – Shigeru i Ichiki. Nie był jednak zwykłym berbeciem. Bynajmniej dlatego, że miał więcej odnóży, niż powinien. Jego „wyjątkowość” była szczególnie powiązana z pasją i zawodem rodziców – biotechnologią ze specjalnością w embriologii.
Jako twórcy idei genetycznego ulepszania zarodków nie poprzestali na samym pomyśle. Stali się prekursorami tej dziedziny, twórcami nowego, lepszego pokolenia, które miało rozpocząć się wraz z narodzinami Kyo – chłopca narodzonego w laboratorium, chłopca, którego geny były wyselekcjonowane, chłopca, od którego oczekiwano więcej.
 Pierwsze lata częściej niż w kołysce, spędzał w laboratorium Fukuda. Niezliczona ilość badań na stałe gościła w jego harmonogramie dnia, a pożywienie, które mu podawano, nie miało nic wspólnego z mlekiem matki. Było czymś zdecydowanie więcej – melasową cieczą, która miała za zadanie przyśpieszyć pojawienie się pierwszych efektów, które przekonają rząd o słuszności, a także opłacalności, genetycznej modyfikacji człowieka. A potem? Potem oczekiwano, że gdy dorośnie, przejmie rodzinny biznes i będzie nie tylko naukowcem, ale również żywym dowodem spuścizny, którą mu pozostawią.
 Tak się jednak nie stało, a upływający czas tylko podkreślił to, jak bardzo się mylili. Projekt okazał się mrzonką, mirażem świadomości, że można stworzyć coś idealnego. Państwo Fukuda obserwowali, jak ich pierwszy syn, a zarazem projekt życia, rozwija się zupełnie normalnie — nie był ani przesadnie inteligentny, ani zdolny. Tak samo, jak inni krzywo rysował szlaczki i kolorował poza konturem. Mimo wszystko wierzyli, że talenty przyjdą z czasem.
 Nic bardziej mylnego. Gdy 3 lata później Shigeru i Ichika poczęli drugie dziecko — Botan — wszystko się zmieniło. Przepaść między chłopami rosła wprost proporcjonalnie do mijających dni. I choć Kyosuke miał znacznie więcej czasu na rozwój, to właśnie Bo wiódł prym, zostawiając daleko w tyle starszego brata. W tym też momencie państwo Fukuda zrozumieli, że nigdy nie będą mogli nazwać pierwotnego syna „wyjątkowym”. Szansa na uwagę rodziców zniknęła bezpowrotnie. Stał się dodatkiem, którego zadaniem jest zdobić przestrzeń, a nie ją dominować.
 Szybko zrozumiał, że toczy nierówną bitwę i nigdy nie spełni oczekiwań rodziców. Czy był zazdrosny? Oczywiście, że był. To Botan spędzał czas z rodzicami i to właśnie w nim pokładali nadzieje, nie w Kyosuke. Był tłem, czymś w rodzaju haiku, które wrzucono na dno szuflady. Istniał, ale jako coś, do czego zagląda się raz na kilka lat, by powiedzieć „Ah, no tak, teraz robię to lepiej”.
Lata mijały, tak samo, jak mijała się rodzina Fukuda — Shigeru, Ichika, Botan i… Ten drugi.
 W czasach szkolnych nie mógł pochwalić się szczególnymi osiągnięciami. Był raczej słabym, żeby nie powiedzieć miernym, uczniem. Chociaż nauka, a przynajmniej ta, której wymagano w placówce, nie przychodziła mu z trudem, to wzbraniał się przed nią tak rękoma, jak i nogami. Na zajęciach brano go częściej za gościa, niż ich rzeczywistego uczestnika.
 Generował problemy. Mnóstwo problemów — wychowawczych i behawioralnych. Ogólnie rzecz biorąc był problemem i utrapieniem dla rodziców, nauczycieli, a nawet osób mu całkiem obcych. Niemal wszystkich zalewał żalem, przepełniającym go poczuciem niesprawiedliwości i, w następstwie tego, agresją, której poziom stale rósł.
 Początkowo rzeczywiście zwracał na siebie uwagę, a zainteresowanie, nawet to negatywne, było dla niego jak promienie słoneczne wyłaniające się zza ciemnych, burzowych chmur. Kiedy znany sposób przestawał działać, znajdywał kolejny. Zaczęło się niewinnie — złe oceny, potem przyszedł czas na bójki na szkolnym boisku, niewielkie kradzieże… Ta machina ruszyła i nie zamierzała się zatrzymać. Hańbił honor rodziny na każdy możliwy sposób. Nigdy jednak nie podniesiono na niego ręki. Głos, owszem.
 Długo nie zdawał sobie sprawy, dlaczego jest tym gorszym. Winił Botan za ten stan rzeczy, winił ten cholerny dar, który dostał. Winił też siebie, zwłaszcza za nienawiść, którą żywił do brata. Nigdy jednak tego nie okazał. Dusił uczucia w sobie, gdy Bo był w pobliżu. Kochał go, w końcu dzielił jego los, ale nie mógł znieść uśmiechów, pochwał i miłości rodzicielskiej, które mu odebrał tylko tym, że się urodził.
 W liceum zelżał. Przynajmniej na tyle, by ojcu, matce w sumie też, nie rosły kępy siwych włosów. Jego stosunek do nauki się nie zmienił. Nie widział powodu, by się starać, skoro i tak byłby skazany na porażkę. Stał się taki, jak miał być — niewidzialny. Nauczył się, przywykł, nie zwracał na siebie uwagi. Z pokorą przyjmował każdy atak i krzyk. Zamykał go w sobie, oszczędzał gniew i energię.
 Jednak gdy tylko opuszczał mieniącą się w świetle neonów fasadę… Puszka Pandory uchylała swe wieko, uwalniając całą zawartość. Szybko uwikłał się w problemy, znacznie większe, niż niezapłacenie za zakupy. Trafił do miejsca, organizacji, z którego się nie wraca, a jeśli już, to w foliowym worku, o ile w ogóle będą w stanie znaleźć truchło.
 W Kyūshi dostał wszystko to, czego brakowało w domu — uwagę, pochwały, przynależność. Nie był dzieciakiem, który znalazł się tam, bo brakowało mu pieniędzy, a dołączenie do Yakuzy było jedyną opcją na wyżywienie rodziny.
 W organizacji dał się poznać jako osoba uparta, brutalna i nieustępliwa. Niezależnie od tego, jak trudne zadanie mu przydzielono, robił wszystko, by doprowadzić do szczęśliwego zakończenia nawet kosztem własnego życia. Nigdy nie dostrzegał ryzyka, a nawet jeśli się pojawiło, potrafił się z niego wywinąć.
 Początkowo robił wszystko to, o co poproszą przełożeni. Zdobywał doświadczenie, poszanowanie i respekt, nie tylko wśród członków organizacji. Powoli i konsekwentnie piął się po szczeblach wewnętrznej hierarchii.
Wszystko wydawało się proste i łatwe. Za dnia był synem i bratem, nocą zaś dowodem na to, że niezależnie od czasów, człowiek wciąż będzie pluł na zasady.
 Dzień, w którym odebrał prawo jazdy, szczególnie zapadł mu w pamięć. I nie dlatego, że udało się po dziesiątej czy dwunastej próbie, ale dlatego, że jego życie uległo znacznej zmianie.
 Sobota, słoneczny majowy poranek, w rękach klucze, a obok Botan. Zwykle na badania przywozili go rodzice albo któryś z ich podwładnych, dziś miał to zrobić Kyosuke. Wszystko wskazywało na to, że w jakiś sposób zaczęli traktować Kyo jak członka rodziny i powierzyli mu największy skarb, kogoś, kto dowodził słuszności ich czynów, a lada moment miał stać się głównym argumentem w dyskusji z rządem.
 Prowadząc, czuł się niepewnie, bynajmniej z racji „świeżości” za kierownicą — to nie był pierwszy, ani nawet dziesiąty raz, gdy przyszło mu kierować pojazdem. Wszystko rozchodziło się o pewien rodzaj testu, który Kyosuke rozumiał jako ostateczne rozwiązanie tego, czy jest godzien nazwiska Fukuda.
 Jechał więc ostrożnie, skupiał się na drodze i tym, co mogło ją przerwać. Czuł ucisk w splocie słonecznym, jakby połknął jabłko w całości. W niczym nie pomagała prowadzona z Botanem rozmowa. Zdecydowanie rozmijali się w kwestiach światopoglądowych. Z minuty na minutę napięcie rosło…
 Nie pamiętał, jak stracił panowanie nad machiną. Nie pamiętał, dlaczego jedyne co mógł bezbłędnie odtworzyć z wypadku, to wygląd auta dostawczego i głos instynktu przetrwania, który zmusił go do wymanewrowania autem tak, by ucierpiała lewa strona auta.
 Obudził się w szpitalu, który podlegał pod spółkę, a jedyne, o co pytał pielęgniarki, to stan, w jakim znajduje się Botan. Informacji były szczątkowe i okraszone w pogardliwe spojrzenie. Do końca łudził się, że wszystko rozejdzie się po kościach i wrócą do starego, ale znanego, schematu życia.
 Widok ojca rozwiał wszystkie wątpliwości. Musiał odejść.
 I odszedł.
 Tam, gdzie przyjęto go z otwartymi ramionami.
 Znikł zgodnie z wolą ojca. Stary Kyosuke rozpłynął się w powietrzu. Nowy zaś zmienił wygląd do tego stopnia, że nie można było powiązać go z nazwiskiem Fukuda, a imię zastąpił pseudonimem, który nadano mu na długo przed pamiętnym wypadkiem. Choć już wcześniej skrzętnie ukrywał swoje personalia, to teraz były one niemalże nie do zdobycia. Dbał o to, by pozostać w kuluarach.
 Kyouken, wściekły pies — pełen gniewu i lojalny Oyabunowi do bólu. Tym właśnie się stał.

Alchemist
Alchemist
Administrator
https://oldbutgold.forumpolish.com HTTPS://MIRAI-JISEI.FORUMPOLISH.COM

Post dodany: 6/9/2021, 15:42
Karta zaakceptowana

Wynagrodzenie: 10 PA, 500 ¥

Zebrane PA i ¥ możesz wydać w tym temacie. Natomiast wnioskować o mieszkanie w tym.

Zostałeś przypisany do grupy Kyūshi.
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry